Friday, 6 May 2016

Say 'Yes' to The Car!

Jechałam sobie w dniu dzisiejszym przez moje piękne miasto i... Doszłam do wniosku, że wybieranie samochodu marzeń, to dla kobiety jak wybieranie sukni ślubnej - wsiadając do niego powinien wywołać łzy szczęścia!

Przyznam, że obejrzałam już dziesiątki odcinków "Say Yes to the Dress" i źle to wpływa na psychikę, stąd zapewne moje przemyślenia. O tyle o ile na samochód mogę zarobić i w dowolnym momencie (o ile hajs się zgadza) mogę wejść do salonu, skonfigurować go, przemyśleć każdy detal, drobnostkę, pierdółkę, która sprawi, że pojazd ten wywoła łzy szczęścia przy pierwszym przekręceniu kluczyka w stacyjce... To do sukni jeszcze potrzebny jest facet, a niestety jego aż tak łatwo wybrać nie można (przynajmniej w moim przypadku).
Kobiety bardzo zwracają na detale, dlatego wygląd nadwozia i wnętrza odgrywa tak ważną rolę... Tak samo jak w sukni, nie liczy się tylko zewnętrze, które ma powalać zgromadzony na ceremonii tłum, ale liczy się wnętrze! Bo suknia ma się wygodnie nosić, a auto wygodnie prowadzić (no dobra, z wygodą mojego wymarzonego auta jest jak z sukienką Kylie Jenner, po ktorej zdjęciu miała rany na nogach, pewnie tak samo źle byłoby z moimi plecami po wydostaniu się z Mustanga). Obie rzeczy muszą także wywołać w nas chęć do szaleństw! Liczy się to, jak suknia odzwierciedla nas, samochód też odzwierciedla naszą duszę! Panna młoda z rozbuchanym ego wybierze błysk, falbany tzw. Ball gown, samochód tak samo może podkreślać nasze rozbuchane ego i na przykład odzwierciedleniem balowej, kiczowatej sukni może być Hummer - tak samo wielkie i kiczowate. Z kolei Ferrari może odpowiadać jakiejś pięknej, delikatnej sukni o kroju syrenki od włoskiego domu mody! Ok, miało być o emocjach, poniosło mnie! Jednak kobiecy punkt widzenia może mieć zastosowanie na wielu płaszczyznach!

Czuję jak bardzo poleciałam po bandzie z tym motywem i tematem, ale z czasem coraz mniej we mnie z chłopczycy... a wizja idealnej siebie za 10 lat, to pani dyrektor/doktor w szpilkach Louboutin, w pięknej garsonce Chanel z torbą LV, nienaganną fryzurą z burzą blond loków... wysiadającą z cudownego, odrestaurowanego Mustanga! Marzenia, ach te marzenia, plus fantazja.
Jednak nie dajmy się zwariować, każdy ma swoje marzenia i często wsiadając do pierwszego własnego samochodu zwyczajnie uronimy łzę szczęścia!
A Wy, kobietki co o tym myślicie?