Po przeczytaniu kilku felietonów Clarksona ("Wściekły od urodzenia") rozmyślałam nad tym, czy nie wykorzystać jego wskazówek. Dziennikarstwo nie jest mi już obce, chociaż do teh pory opierało się jedynie na sporcie. Do motoryzacji chyba dorosłam dopiero zdobywając cenne wiadomości na kursie prawa jazdy.
Jeremy opisuje w swoim felietonie jak zacząć karierę dziennikarza motoryzacyjnego, albo inaczej - jak najefektywniej po prostu stać się NIM. Patrząc na to z jaką łatwością jemu to przyszło, myślałam nad tym, by podążyć jego śladami. Jest jeden mały problem, mianowicie płeć. W świecie samochodów liczą się tylko faceci. Ciężko złamać stereotypy, chociaż ostatnio nadzwyczaj dobrze sobie z tym radzę. W ciągu ostatniego tygodnia rozmawiałam z dwoma facetami (może zdanie jest źle sformułowane, ale chyba wiecie o co mi chodzi). Jeden z nich zna się na motoryzacji, drugi wręcz przeciwnie - nie wie zupełnie nic. Rozmawiając z nimi udowodniłam, że kobieta nie musi być uboższa o wiedzę na temat silników, zawieszeń i innych ciekawostek, ba, potrafi nawet zainteresować i podzielić swoją pasję. Przez lata śledziłam programy motoryzacyjne, więc trochę nazbierało się tego.
Kobieta traktuje zwykle samochód jako zło koniecznie, rzadko jako coś, co może być obiektem westchnień. Często płeć żeńska ma prawo jazdy tylko po to, by ładnie wypełniało portfel.
Wróćmy jednak do wskazówek Clarksona. By co tydzień mieć na podjeździe nowy samochodzik z pełnym bakiem wcale nie trzeba wiele robić, a nawet nie trzeba mieć specjalnie bogatych umiejętności. W moim odczuciu największą rolę gra tu siła przebicia i osobowość.Skleć kilka sensownych zdań o samochodzie, który nie dawno wyszedł na rynek, do tego dolej trochę miłości i wyślij to do lokalnej gazety.. Brzmi banalnie, ale pewnie nie jest. Nigdy nic, co wyszł z pod mojego pióra nie zostało opublikowane w papierowej wersji gazety. Podążając jednak z duchem czasu, możemy powiedzieć, że news na papierze, to totalny przebytek. Bloggerką jestem nie od dziś, z biegiem czasu brałam pewności w pisaniu tutaj. Ciężko jednak wybić się z tłumu blogerów piszących o tym samym. W sumie każdy pisze zupełnie o czym innym i w inny sposób. Dajmy przykład - ja zachwycam się Astonem Martinem i mówię jaki to on wspaniały, a ktoś inny powie,, że brytyjska motoryzacja jest do kitu i vivat BMW.
Na razie bloga traktuję jedynie jako rozrywkę i formę rozluźnienia. Może za kilka lat, jeśli mojej akromnje osobie poszczęści się, zobaczycie mnie w TV, albo w słabszej wersji zobaczycie moje inicjały pod ciekawym artykułem.
No comments:
Post a Comment