Saturday 7 September 2013

Włoski misz-masz

Pewnego pięknego lipcowego dnia przechadzając się po włoskich uliczkach zauważyłam starego, nieco zdezelowanegi Fiata 500. Samochód ten pozornie zginał z rynku na wiele, wiele długich lat, by odrodzić się w postaci dość luksusowego, małego i pięknego cacuszka, jakie obecnie spotykamy na drogach Europy.

Pozorna gra słów i liczb.

Włoskiego nie znam za dobrze, a właściwie w ogóle, albo inaczej - ograniczam się do wiedzy ściśle użytkowej. Ucząc się liczebników od zera do tysiąca, zrozumiałam wreszcie, że mały Fiat cinquecento, to nie następca Fiata 126p, ale dosłownie Fiat 500. Ci, którzy nieco orientują się we włoskich liczebnikach, potwierdzą, że wyraz CINQUECENTO oznacza po prostu nic innego jak PIĘĆSET.
Ze słoneczną Italią kojarzą nam się głównie super samochody takie jak Ferrari, Lambo, czy (bardziej przyziemnie) właśnie mały, uroczy Fiacik. Zwykle te maluszki nowych czasów na karoserii mają kwiatki i inne cuda (oczywiście zbędne). Kształtem przypomina z lekka jajko na podstawce, ale nie razi to szczególnie, a na pewni nie tak jak w przypadku Nissana Micry sprzed Face-liftingu. Jest to model wręcz stworzony dla kobiet (na lampy przednie można dokupić modne ostatnio rzęsy) piękny, zwrotny i w miarę wygodny- wprawdzie nie da się nim wybrać na duże zakupy, czego osobiście doświadczyłam, jako jego była posiadaczka.
Mój model był najwyższą wersją z działu interior, czyli lounge. Miał wszystko, co było potrzebne i nie potrzebne. Płacąc 42 tys. za takie byle co spodziewamy się cudów... może i Was zawiodę, bo ja tam cudów nie odnalazłam. Czyta sms'y - owszem, ma radio i telefon sterowane głosem? Ma. Jeśli oglądaliście piąty odcinek z dziewiętnastej serii TopGear, to pewnie wiecie jak Jeremy "użerał się" z system głosowym w Fordzie Mustangu, w Fiaciku nie jest lepiej. To nadrabia elegancja wnętrza, czystość i nowoczesność przeplatana klasycznymi detalami, jak zegary i elementy deski rozdzielczej. Po prostu włoski design.

Malutka maska i....

Pod maską tego mini potworka kryje się niewiele. Moja "testowana" wersja miał silnik o pojemności skokowej 1,2 l. co jak na tak małe gabaryty auta wydaje się sporo, wytwarzał on 80 KM i nawet nie wiem ile rozpędzał się do setki... było to w każdym razie długo, bardzo długo. Problem jest wtedy, gdy wpadniemy w dołek, nie liczcie, że szybko się z niego wygrzebiecie siedząc w pięćsetce.
Szczerze mogę powiedzieć, że to najładniejszy samochód, który stał przed moim domem i chyb tak pozostanie na długo.