Jest na świecie tysiące pięknych aut, dziesiątki, jak nie setki marek samochodów, ale tylko jedna (prócz Forda z Mustangiem) była w stanie podbić moje serce... jak nic i nikt nigdy wcześniej*. Aston Martin - ta nazwa wyraża znacznie więcej niż tysiąc słów, to definicja piękna, klasy i kunsztu angielskiej motoryzacji.
Czym byłby James Bond bez Astona Martina DB5? Od niego zaczyna się wielka i piękna historia Astonów.Obecnie ta angielska marka ma w swojej stajni Vanquisha, One-77, DBS, DB9, Rapide, Vantage i coś, co wzbudza uśmiech politowania czyli Cygnet. Nie będę roztkliwiać się nad historią, bo od tego macie ciocię wikipedię, która ma wszelkie szczegóły.Wolę się skupić nad czymś innym.
|
Aston Martin One-77 |
Od kiedy pierwszy raz ujrzałam Astona Martina (nie było to jakoś dawno temu, bo chyba w kinie na Casino Royale rok 2006). Od razu po obejrzeniu filmu na tapetach wszystkich komputerów w domu pojawiła się sylwetka DB9 ( o dziwo nie Daniel Craig, ale gdyby był o te 10 cm wyższy...). Tak bardzo oczarował mnie swoim wyglądem. Mijały lata, pojawiały się nowe filmy z Bondem, kolejne Astony zostały bestialsko niszczone podczas scen pościgów w Quantum of Solace (kto im do jasnej cholery na to pozwolił...tak, produkcja), a moja miłość do tej marki rosła i rosła. Aż ujrzałam Astona Martina Vanquisha Blue. TopGear seria bodajże 19, gdy trzej moi ulubieńcy (ach Jeremy, ach James, ach Richatd) wyruszają do USA trzema wybranymi super-samochodami (Lexus LFA i Viper). No po prostu na widok tego błękitnego cuda można było oszaleć. Dobra, wiem, że rozpływam się mówiąc o Astonach, ale chyba nie ma nikogo, kto ich nie kocha. Prócz Vanquisha kolejną perełką jest tamtadam - One-77. Jest dość specyficzny, ale swoją specyficznością skradł moje serce. Piękny, elegancki, nadal ciągnący motyw Astona - tu skłoniłabym się nawet ku powiedzeniu, że jest kobiecy, szczególnie w pięknych, jasnych kolorach. I wyobrażam sobie siebie wysiadającą z perłowego One-77 w ołówkowej spódnicy, eleganckich szpilkach
od Christiana Louboutin, z torebką Prady w ręce, pięknej białej koszulki i gustownym żakiecie... może jak zacznę odkładać dzisiaj, to za 60 lat będzie mnie stać... na ten strój, bo cena One -77 to zabójcze 2 mln złotych (ale co tam, kilka kredytów, bogaty mąż... nie, sorry, to nie dla mnie, jakoś dam radę sama).
Marzenia, marzeniami, może kiedyś się spełnią. Dzisiaj tak bardziej w formie bloga (nie wiem czemu czerpię teksty z Cyber Mariana), odbiegłam nieco od poprzednich wpisów, no ale... można zaszaleć.
A Rapidem będę wozić dzieci do szkoły ;)
_______________________________________________________________________
Like na www.facebook.com/womansgear
Follow na instagramie instagram.com/endlessnessss
Dziewczyny zapraszam na myster-of-photos.blogspot.com - tam trochę makijażu i koloru :)
Zdjęcia źródło "internety" albo wujaszek google :)
*ktoś na pewno tak, więc dzięki za wszystkie zaczepki, nie skorzystam :)
No comments:
Post a Comment